Autor: Lisa Scottoline Tytuł: Spójrz mi w oczy Rok wydania: 2012 Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Ilość stron: 488
Ile kroków dzieli miłość i egoizm?
Jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić, by zatrzymać przy
sobie to, co dla nas ważne?
Ellen jest wspaniałą matką. Choć praca pochłania ogromną
ilość czasu, kobieta stara się jak najlepiej wykorzystać wolne chwile, bawiąc
się z synkiem i pokazując mu świat. Spokojne dni zostają jednak wywrócone do
góry nogami przez ulotkę znalezioną w skrzynce. Ellen początkowo nie może
uwierzyć w to, co widzi. Wypiera z głowy natrętne myśli, nie akceptuje tego, co
się dzieje – z ulotki patrzy na nią mały Will. A przynajmniej dziecko, które
wygląda dokładnie tak jak on. Porwany. Porwany, porwany, porwany. To jedno
słowo wwierca się w oczy Ellen. Ale przecież to niemożliwe. Will jest jej
synkiem. Adopcja przebiegła legalnie. Prawda?
Od tej chwili Ellen na własną rękę rozpoczyna śledztwo.
Wyszukuje mnóstwo informacji w Internecie, śledzi podejrzane osoby, rozmawia z
ludźmi, którzy mogą coś wiedzieć. Choć próbuje sobie wmawiać, że to wszystko
jest niemożliwe, że podobieństwo jest przypadkowe, a Will w żaden sposób nie
jest powiązany z porwanym Timothym, coraz więcej poszlak prowadzi do
rozwiązania, które może zrujnować życie Ellen i jej dziecka. Jednak czy rozłąka
jest najgorszym zakończeniem śledztwa? Czy zagadkowe zgony osób, które są w
jakiś sposób powiązane z Willem, nastąpiły przypadkiem? Niespodziewanie
wszystko przybiera o wiele bardziej dramatyczny obrót niż Ellen się
spodziewała. Czy życie chłopca, które kiedyś wisiało na włosku, znowu jest
zagrożone? Co zrobi matka, by chronić swoje dziecko?
To już druga powieść pani Scottoline, którą przeczytałam i
muszę powiedzieć, że bije na głowę „Ocal mnie”. Dobrze wykreowani bohaterowie,
ciągła akcja, jedna zagadka prowadząca do drugiej. Autorka potrafi grać na
emocjach, trzymać w napięciu, ale i wywoływać uśmiech. Pokazuje, jak silna jest
więź pomiędzy matką a dzieckiem, ile trudu wymaga podjęcie decyzji dobrej nie
dla nas samych, ale dla kogoś, kogo kochamy. „Spójrz mi w oczy” to poruszająca
powieść o poszukiwaniu prawdy, walce o szczęście i wewnętrznym rozdarciu z
dodatkiem dramatycznych zwrotów akcji i starciem z przestępczością.
|
niedziela, 27 października 2013
Lisa Scottoline „Spójrz mi w oczy”
niedziela, 13 października 2013
Co mi w duszy gra...
Dzień dobry :)
W poniedziałek nie idę do szkoły i dzięki temu dłuższemu weekendowi mogę szybciutko dodać wpis na bloga i zabrać się za pisanie recenzji.
Dziś mam dla Was kilka kolejnych piosenek. Zapraszam na posłuchanie magicznych utworów Florence + the Machine.
Cosmic Love
No Light, No Light
Nie są to wszystkie piosenki, które najbardziej lubię, ale resztę dodam przy okazji "mieszanych" utworów.
Trzymajcie się ciepło!
W poniedziałek nie idę do szkoły i dzięki temu dłuższemu weekendowi mogę szybciutko dodać wpis na bloga i zabrać się za pisanie recenzji.
Dziś mam dla Was kilka kolejnych piosenek. Zapraszam na posłuchanie magicznych utworów Florence + the Machine.
Cosmic Love
No Light, No Light
Drumming Song
Never Let Me Go
Only If for a Night
Nie są to wszystkie piosenki, które najbardziej lubię, ale resztę dodam przy okazji "mieszanych" utworów.
Trzymajcie się ciepło!
sobota, 5 października 2013
Jandy Nelson „Niebo jest wszędzie”
Autor: Jandy Nelson Tytuł: Niebo jest wszędzie Tytuł oryginału: Sky is everywhere Wydawnictwo: Amber Ilość stron: 368 |
Ludzi można stracić na różne sposoby – przez kłótnię, gdy poróżnimy
się tak bardzo, że nie chcemy się więcej widzieć; przez oddalenie się od
siebie, gdy nasze ścieżki zaczynają biec w dwóch zupełnie różnych kierunkach a
osoba, którą znaliśmy na wylot, staje się zupełnie innym człowiekiem; a w końcu
przez śmierć, która brutalnie wyrywa z naszego świata ukochaną osobę.
Chcesz powiedzieć, co ciekawego wydarzyło się dzisiaj w
szkole, ale w ostatniej chwili zamykasz usta. Chcesz wyjść spod kołdry i
przejść do drugiego łóżka, żeby szeptem wyjawić sekret, ale przypominasz sobie,
że zastaniesz tam pustkę. Chcesz się przytulić i poczuć bicie ukochanego serca,
ale ono przecież już od dawna stoi w miejscu.
Lennie każdego dnia od nowa przeżywa śmierć swojej starszej
siostry, Bailey. Nie potrafi myśleć o niej bez bólu, nie jest w stanie wynieść
jej rzeczy ze wspólnego pokoju i wyrzucić z głowy myśli o śmierci ani na
chwilę. Jednak gdy Toby, chłopak Bailey, coraz częściej przebywa w pobliżu jej
domu i wyraża słowami te same emocje i uczucia, które nosi w sobie Lennie,
dziewczyna zatapia się w jego oczach i ustach, na moment zlewając ich wspólny
ból w jedno i wylewając go poza ciała. Tylko jak później pozbyć się palącego
poczucia winy i wyrzutów sumienia, które są jak piętno odciśnięte na duszy?
Dodatkowo sytuacja komplikuje się, gdy do szkoły przychodzi
nowy uczeń, Joe – przystojny, radosny i utalentowany muzycznie. Choć początkowo
Lennie nie chce się przed nim otworzyć, po jakimś czasie Joe wydobywa z niej
muzykę, która została uciszona przez rozpacz, a także porusza serce Lennie,
które przecież nie powinno więcej kochać tak, jak kochało siostrę. Jednak czy szczęście
i miłość naprawdę nie mogą istnieć obok bólu i tęsknoty za kimś, kogo się
utraciło?
Mam bardzo mieszane odczucia co do tej książki. Przez
pierwsze kilka rozdziałów miałam ochotę ją zamknąć i więcej nie otwierać przez
ciągłe „WTF?” i „niewiarykurnagodne” (co za dużo, to i molik nie wytrzyma).
Zastanawiałam się, gdzie to ciepło i drgające serce, które rzekomo zapewnia ta
powieść. Tak naprawdę odkryłam je dopiero pod koniec i raz łza zakręciła mi się
w oku, ale wcześniej (mimo tego, że bohaterka ciągle wyrażała swój smutek)
brakowało mi atmosfery, której oczekiwałam. Choć to powieść o stracie
najbliższej osoby i ciągłym przeżywaniu żałoby, momenty refleksyjne i
poruszające zostały przyćmione przez infantylne zachowania nastolatek.
Uważam, że autorka nie wykorzystała nawet w 80% pola do
wykazania się, które tematyka książki mogłaby jej zapewnić. Szala wagi
przechyliła się z „poruszająca” na „mam ciągłą ochotę na całowanie i inne
igraszki, na dodatek z więcej niż jednym chłopakiem”.
Niewątpliwie momentami odnajdziemy w tej powieści momenty
piękne i nastrojowe, jednak nie dostałam od tej historii dokładnie tego, co
chciałam. Nastrój, który się utworzył, zbyt często zostawał zburzony. Plusem książki
są zapiski Lennie (jej przemyślenia, rozmowy z Bailey) na karteczkach/kubkach/papierkach, które
możemy zobaczyć na poszczególnych stronach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)