Mari, zatopiona w
lekturze, spędza noc w restauracji, zamiast oddać się czytaniu w domowym
zaciszu, gdzie jej siostra, Eri, trwa w długim, nieprzerwanym śnie. Dosiada się
do niej Takahashi – gadatliwy student prawa grający na puzonie. Mimo
niewielkiego zaangażowania Mari w rozmowę, chłopak nie zniechęca się i
kontynuuje pogawędkę. Po pewnym czasie Takahashi udaje się na próbę zespołu,
jednak Mari nie dane jest spędzić czas w zaplanowanej samotności – zjawia się
Kaoru, znajoma Takahashiego i właścicielka lovehotelu, która prosi znającą
chiński dziewczynę o przetłumaczenie słów zaatakowanej prostytutki.
W każdym rozdziale widzimy sytuacje, w których biorą udział
różni bohaterowie – Mari i Takahashi, Eri i coś
, Mari i Kaoru, tajemniczy mężczyzna. Ciekawym zabiegiem jest przedstawienie
wydarzeń rozgrywających się w ciągu jednej nocy i umieszczenie przed każdym
rozdziałem zegarka pokazującego godziny poszczególnych zdarzeń.
Hajime i Shimamoto w dzieciństwie byli nierozłączni, ale
nadszedł moment, w którym ich ścieżki przestały biec obok siebie. Hajime,
którego fascynacja przyjaciółką wykraczała poza koleżeńskie relacje, po
zerwaniu kontaktu odczuwa pustkę i zmienia się pod wieloma względami. Jako
dorosły mężczyzna bawi się kobietami, skacze z kwiatka na kwiatek, w żadnej
kochance nie odnajdując tego, co elektryzowało go w Shimamoto. Po drodze łamie
kilka damskich serc, aż w końcu, po różnych przejściach, żeni się, ma dwójkę
dzieci i rozkręca biznes. Gdy wydaje się, że jego życie się uporządkowało,
wkracza do niego Shimamoto. Hajime staje przed wyborem – zostać u boku żony czy
rzucić wszystko, by spróbować na nowo spleść swój los z losem
ukochanej z młodości?
Mimo wielu rozterek bohaterów, brakuje mi tutaj prawdziwego
ładunku emocjonalnego, nie potrafię wczuć się w postaci i obdarzyć je sympatią.
„Po zmierzchu” jak dla mnie jest monotonne i czytałam je bez większej
przyjemności, a Hajime z „Na południe od
granicy, na zachód od słońca” nieustannie wzbudzał we mnie irytację i ogromną
niechęć.
Haruki Murakami mnie nie przekonuje, nie podzielam zachwytu
nad jego twórczością. Przeczytałam jego 3 powieści (dwie wymienione wyżej +
„Sputnik sweetheart”) i raczej nie sięgnę po więcej, lecz nie powiem nigdy, bo
a nuż jakiś utwór mnie zainteresuje.