czwartek, 3 kwietnia 2014

Podsumowanie marca

Kolejny miesiąc za nami, nie mogę uwierzyć, że czas naprawdę tak szybko upływa. Marzec był dla mnie pozytywnym, pełnym uśmiechu, ale też męczącym i pracowitym miesiącem. Sporo rzeczy się zmienia, dużo kwestii wymaga dopracowania i mam na książki mniej czasu niż bym chciała, ale liczę na to, że podczas przerwy świątecznej uda mi się nadrobić nieco zaległości :)
W marcu przeczytałam 2 książki, oprócz tego 3/4 Wichrowych Wzgórz, ale znajdą się one w podsumowaniu kwietnia.
Łącznie przeczytałam około 1254 strony (obie książki dość sporej objętości, Ogień liczy sobie ponad 700 stron).

Ogień - Mats StrandbergLinia życia - Jodi Picoult
 
,  Ogień Kolejna część serii wciągnęła mnie jeszcze bardziej niż pierwsza. Niby pomysł nie jest szczególnie wyjątkowy, ale powieść ma w sobie to coś, co przykuwa do kartek.
Jodi Picoult Linia życia I tym razem Picoult mnie nie zawiodła - bardzo dobra, poruszająca niełatwy temat książka.
 
 
 
Będąc ostatnio w bibliotece, zdecydowałam się w końcu wypożyczyć jakąś powieść po angielsku. Moje zdolności językowe są znikome i wybrałam taką formę wspomagacza nauki, licząc na to, że choć trochę się podszkolę. Będę czytać, trzymając jednocześnie otwarty słownik i boję się, że moja niecierpliwość weźmie górę, gdy będę musiała szukać jakiegoś słówka co 5 sekund, ale liczę na to, że będzie dobrze i spodoba mi się taki odmienny sposób poznawania języka. Książka, którą wzięłam, to Keeping Faith Jodi Picoult (Jesień cudów).
 
Trzymajcie się, życzę Wam jak najwięcej uśmiechu w te piękne, ciepłe dni!
 
Patrycja
 
 


4 komentarze:

  1. Uwielbiam Picoult, więc "Linię życia" mam na liście do przeczytania. Świetny sposób z przyswojeniem angielskiego - chociaż ja na pierwszy ogień wybrałabym jakąś krótszą pozycję, ale trzymam kciuki i czekam na recenzję! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. niezły wynik - ponad 1000 stron w miesiąc :)
    Ja w miesiąc daje radę max 700-900 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, żeby książki wpasowały się w nasz gust i były dobre, jakość jest istotniejsza od ilości :) Czasem króciutka powieść wnosi więcej niż kilka opasłych tomiszczy.

      Usuń
  3. Chętnie zaopatrzę się w "Linię życia". Jeżeli chodzi o naukę języków, sama, za namową koleżanki, postanowiłam siegnąć po pozycję napisaną po ang. Nie przeczytałam jednak nawet strony. Pewnie z tej samej obawy, co ty.
    Wydrukowałam sobie jednak Charlie i fabryka czekolady napisaną w 2 jezykach jednocześnie - angielsku i hiszpańsku. Pragnienie nauczenia sie tych języków jest ogromna, ale chyba nie na tyle, skoro nic nie idzie do przodu. Czegoś wciąż mi brakuje - a może wynika to z obaw?

    Życzę tobie jak i sobie - powodzenia,
    K.M.

    OdpowiedzUsuń