Tytuł: Dotyk Julii
Wydawnictwo: Otwarte
Dotyk jest jednym z pięciu zmysłów,
dzięki którym poznajemy świat. Dotyk drugiej osoby jest dla nas
wsparciem, okazaniem bliskości. Trzymanie za rękę, pogłaskanie po
policzku, przytulenie. Codzienne gesty, które podbudowują na duchu.
A gdyby Twój dotyk zabijał? Gdyby
nikt nie mógł Cię choćby musnąć, bo upadłby na ziemię targany
dzikimi konwulsjami? Gdybyś był potworem maszyną do zabijania,
którego wszyscy się boją którą wielu chce wykorzystać?
Dotyk Julii zabija i nikt nie jest w
stanie wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Ona sama nie wie,
skąd pochodzi jej przekleństwo, jej moc. Żyje w ciągłym
odseparowaniu, strachu, jest zawieszona w przestrzeni na bardzo
cienkim sznurku.
Julia jest bohaterką, która na pewno
zapada w pamięć. Jej przemyślenia wypełniały moją głowę,
pozostawiając po sobie wydźwięk, który krążył w niej jeszcze
przez długi czas.
Mamy tu do czynienia z postacią
dziewczyny wykluczonej ze społeczeństwa, wytykanej palcami ze
strachem w oczach i odrzuconej przez własnych rodziców. Już na
samym początku poznajemy targające Julią emocje, którymi zresztą
kartki są wręcz nasiąknięte. Przenosimy się do jej duszy i
umysłu, na zmianę wpadając w otchłań odrętwienia i wynurzając
się na powierzchnię rozjaśnioną przebłyskami radości.
Książka jest napisana najwspanialszym
językiem, z jakim się do tej pory spotkałam. Po przeczytaniu
kolejnej rewelacyjnej książki pewnie zmienię zdanie, ale i tak
nigdy nie pozbędę się myśli, że styl tej powieści jest
przesiąknięty kwiecistymi porównaniami i metaforami, mogę rzec,
że ma w sobie coś magicznego. Kilkakrotnie rzuciły mi się w oczy
opinie, że duża ilość środków stylistycznych z upływem kartek
stawała się męcząca. Ja nie czułam czegoś takiego, język był
płynny i pewnie gdybym nagle z tak pomysłowych zwrotów została
przerzucona do zwyczajnego, 'pospolitego', że sobie pozwolę tak
brzydko powiedzieć, tekstu, odczuwałabym stały niedosyt.
Przekreślanie zdań, ukazujące pierwsze i 'skorygowane' myśli, jest niesamowicie intrygujące i niebanalne.
Pani Mafi
operuje językiem w tak sprawny i wyszukany sposób, że nie mam
wątpliwości, iż robi to z prawdziwą pasją.
Akcja nie jest może szczególnie
porywająca, przez większość czasu znajdujemy się wraz z Julią w
więziennej celi lub w zamkniętym pokoju przypominającym złotą
klatkę, jednak to nie akcja książki mnie urzekła, tylko jej
oryginalność. Wszystko nabiera tempa pod koniec, dzięki czemu z
ogromną niecierpliwością czekam na kontynuację powieści, aby
dowiedzieć się, CO BĘDZIE DALEJ!
Zbyt piękne, żeby było prawdziwe?
Hm, muszę się do czegoś przyczepić.
Lubię wiedzieć o świecie bohatera
tyle, ile tylko się da. Dzięki temu bardziej się w niego wczuwam,
moja wyobraźnia pracuje na wyższych obrotach. Tutaj zabrakło
pewnych informacji o otoczeniu, wcześniejszym życiu bohaterki
(zwłaszcza relacji ona-rodzice, bo to, że ją oddali i się jej
bali, to dla mnie trochę za mało).
Wątek miłosny... Cóż. Cudownie –
piękna ona, piękny on, on szlachetny, ona pełna odwagi. Jednak
coraz częściej spotykam się z bardzo szybkim wyznawaniem miłości.
Z jednej strony w przeszłości zerkali na siebie ukradkiem,
wzdychali w głębi duszy, a po spotkaniu po latach ich wcześniejsze
uczucia wzmacniają się i nabierają nowych barw, z drugiej troszkę
zabrakło mi powolnego przechodzenia na kolejne etapy związku.
Prawie zapomniałabym o okładce!
Według mnie jest cudowna, doskonale oddaje nastrój książki, jest
odbiciem wewnętrznego stanu Julii. Intrygująca.
Książka nie jest idealna, autorka
stanęła na podium, aczkolwiek czuję, że nie pokazała jeszcze w
stu procentach, na co ją stać. Pani Mafi ma ogromny potencjał i
duże zasoby oryginalnych, niestandardowych pomysłów. Gdy
wykorzysta je w pełni – wstrząśnie rynkiem wydawniczym jeszcze
bardziej niż do tej pory.
Ocena: 9/10
„Krople deszczu nie przestają mnie zadziwiać. Myślę o tym, jak spadają, jak plączą im się stopy, łamią nogi. Zapominają spadochronów, wypadając z nieba ku niepewnemu końcowi. To tak, jakby ktoś opróżniał kieszenie, nie dbając o to, gdzie spadnie ich zawartość, nie przejmując się, że krople pękają, uderzając od ziemię, że rozpryskują się na chodniku. Że ludzie przeklinają dni, w które krople ośmielą się stukać o ich drzwi. Ja jestem kroplą deszczu. Rodzice wyrzucili mnie z kieszeni i zostawili, żebym wyparowała na chodniku.”
Ojej czytałaś "Dotyk Julii". Też muszę w końcu odnaleźć tą książkę i przeczytać <3 Heh twoja opinia mnie nawet utwierdziła w tym ;*
OdpowiedzUsuń