Autor: Carolyn Jess-Cooke
Tytuł: Zawsze przy mnie stój
Wydawnictwo: Otwarte
Życie Margot porównałabym do kłębka
włóczki zabarwionego na tysiąc kolorów – wyciągając kolejny
kawałek sznurka, nigdy nie wiadomo, na jaką barwę się trafi –
czy będzie to energetyzujący pomarańcz uśmiechu, czy szary ciężar
udręczonego serca.
Jednak nie tylko jej życie tak wygląda
– Margot umiera, a jej pośmiertna egzystencja zachowuje tę samą
specyfikę, która towarzyszyła jej w ludzkim ciele.
Ile razy zastanawialiśmy się, jak
opisalibyśmy własne życie, patrząc na nie z góry? Jakie
wysnulibyśmy wnioski, nad czym załamalibyśmy ręce, a co
skwitowalibyśmy pełnym satysfakcji okrzykiem? Margot jest dane
poznać odpowiedzi na te pytania, bo po śmierci zostaje swoim
własnym aniołem stróżem. Musi szybko odnaleźć się w nowej
roli, bo w świecie aniołów czas jest równie nieubłagany, jak w
świecie ludzi.
Kobieta przyjmuje imię Ruth i
rozpoczyna podróż drogą własnego życia, staje się przewodnikiem
i obrońcą płomyczka życiu Margot. Po prostu staje się Aniołem
Stróżem.
Patrząc na życie Margot, Ruth
wielokrotnie stara się zrobić wszystko, by odmienić bieg wydarzeń.
Musi jednak zrozumieć, że pewne rzeczy mają bardzo wysoką cenę,
a wpływ na jedną decyzję może zniszczyć to, co za wszelką cenę
chciałoby się zatrzymać.
Autorka przedstawia nam tu istny
wachlarz bohaterów, których możemy pokochać lub znienawidzić. A
może najpierw ich pokochamy, a później znienawidzimy? A może na
odwrót? W tej książce spotkamy się z różnorodnymi, oddzielonymi
przepaścią emocjami, uświadomimy sobie, że pewne wydarzenia na
zawsze odciskają piętno na ludzkim życiu, pełnym porażek, ale i
sukcesów, smutku i radości, bezradności i siły.
Podczas czytania nie raz łzy
gromadziły mi się w oczach, serce ściskało na myśl o brutalności
świata, nadzieja gasła i rozkwitała.
Carolyn Jess-Cokke stworzyła dzieło
tak wybitne, tak piękne i poruszające, że nie mogłam go nie
pokochać. Gdy przeczytałam ostatnie zdanie, przewierciłam wzrokiem
ostatnią kropkę, jeszcze przez długi czas nie mogłam wyjść z
osłupienia. „Zawsze przy mnie stój” to powieść, która z
walizką pełną emocji ulokowała się w kąciku mojego serca,
poruszyła czułe struny. Czytać takie książki to na nowo otwierać
oczy, brać w płuca zupełnie inne powietrze niż do tej pory.
Czytać takie książki to budować nadzieję na to, że w życiu
zawsze odnajdziemy coś pięknego. Zawsze.
Niesamowita treść ukryta pod równie
niezwykłą okładką, od której wprost nie można oderwać oczu.
Wszystko magnetyzuje, przyciąga, wsysa. Magia.
Książkę przeczytałam w październiku
i do tej pory nie mogłam się zabrać za jej zrecenzowanie. Ogromnym
wyzwaniem było napisanie o niej choć kilku zdań, gdyż powieść
jest tak niesamowita, że nie wiem, jakie słowa mogłyby oddać jej
wartościowość.
Przeczytajcie ją. Przeczytajcie, a w
duchu podziękujecie Carolyn Jess-Cooke za ten cudowny prezent.
Moja ocena: 9,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz